06 lut Po raz czwarty
Czwarta rocznica śmierci Romualda Lipko, podobnie jak trzy poprzednie i wszystkie, te które mają nastąpić, rozbudzają w nas, i będą rozbudzać, różnorakie uczucia. To oczywistość. Przeżyte zdarzenia kierują również i moją pamięć w najdziwniejsze obszary. Coraz częściej zdaję sobie sprawę, że dopiero po wielu latach zaczynam naprawdę rozumieć i odgadywać właściwy sens kiedyś odbytych z Romkiem rozmów i przeżytych sytuacji. Dawno zaliczone hotele, będące już historią podróże, nagrane płyty, a nade wszystko niby nic nie znaczące dialogi między nami powodują, że zaczynam bliskiego człowieka odkrywać na nowo. Coraz częściej widzę artystę, który bardzo wierzył w sukces jaki daje tylko wspólne działanie, wspólne granie. Przecież historia Budki świadomie wzbogacana przez powołanie do życia takich artystów jak Ula, Iza, Bąbel, czy Felicjan to namacalne tego dowody. I chociaż ja też tego pragnąłem, to zawsze Lipko mnie pytał, a nie ja jego: „i co ty Tomciu na to, żebyśmy razem ?”. Odpowiedź była ta sama. „…w porządku stary, come together”. Lecz natura ludzka chętniej zapamiętuje grzechy bliźniego, niż dobre i mądre chwile i jest łasa na gloryfikację własnych dokonań. I co z tym zrobić? Może to samo? Come together…
Romciu, to źle, że nie ma Cię obok.
t.