03 sie ODT – Kameleon
Kameleon
Kręcę się obok dużej, solidnie zadaszonej sceny postawionej na terenach zielonych jednej z nadmorskich miejscowości. Jest upalne lato, mniej więcej 2005, a może 2006 roku. Sobota. Festyn ludowy z okazji dni tejże miejscowości. Zaczyna się „ to” ok. 14.00, my gramy na końcu. Wieczorem ma tutaj być około dziesięć tysięcy osób. Zajmując się dodatkowo naszą „menażerką” miałem zwyczaj przyjeżdżać na miejsce dzień wcześniej aby samemu to i owo zobaczyć i o to i owo się z organizatorem pokłócić. No i dobrze.
Robi się popołudnie. Zaraz dojadą pozostali. Ludzi jest coraz więcej, zarówno w sektorze dla publiki, jak i wokół sceny. Są. Osobowym vanem podjeżdżają koledzy. Samochód się zatrzymuje obok sceny i garderób. Z prawej strony wozu wysiada Romek Lipko i prawie razem z nim nasz akustyk Andrzej Bronisz. W tym momencie z za pleców panów ochroniarzy wybiega jeden z fanów, czerwony z emocji i od temperatury, ściskający w rękach wielki notes i płyty. Dopada do samochodu i jednym tchem recytuje prosto w twarz stojącego obok Lipki Bronisza:
– Panie Romualdzie, Pan nawet nie wie ile Pana pieśni znaczą w moim życiu….
Bronisza zamurowało, a my wszyscy pozostali zastygliśmy w oczekiwaniu na rozwój wydarzeń i byliśmy przygotowani na najgorsze. Ale najgorsze, a raczej najlepsze było dopiero za moment.
Nasz fan bowiem wziął oddech i dokończył myśl…
– Panie Romualdzie, a jak w radio puszczają tę Ewkę to ja, panie płaczę jak bóbr.
No i my wszyscy też się popłakaliśmy. Jakieś dwa lata po tym zdarzeniu manago bardzo znanej polskiej kapeli opowiedział mi tę historię dosyć dokładnie. Tyle, że miejsce, osoby no i piosenka były inne.
Kameleon panie…
Kameleony to w branży muzycznej nierzadkie przypadki. Przywykliśmy do tego. Zatem jeszcze taki króciutki kameleonik:
Na podobny festyn manago wiezie bardzo znanego solistę – wokalistę. Są mocno spóźnieni. Zasuwają ile fabryka dała mocy. A tu myk… Policja. Dokumenciki w ruch. Policjant stoi i wolniutko pisze. Manago obok tłumaczy, że bardzo się spieszą i takie tam. Policjant zachowuje kamienną twarz i wolniutko pisze…
Zdesperowany manago łapie się ostatniego argumentu:
– Panie władzo… No co, nie poznaje Pan???
– Poznaję. Ale nie lubię.
t.